margines: Fragmenty tekstów dramatycznych | Dyrdymały →| Herrkopf →
...od czasu do czasu zajmuję się pisaniem tekstów dramatycznych.
Teksty owe, niekiedy bardzo dramatyczne, piszę jedynie dla zaspokojenia własnych potrzeb.
Nie rozsyłam i nie publikuję swoich "dramatów".
|Pan D. Moon →
|Seaguls →
|Pomiędzy →
|Zero →
|B&B →
|ViViV →
|Kłamczucha →
|Sąsiedzi →
Pomiędzy
Tekst ten oparty jest o autentyczne wydarzenia, które miały miejsce podczas jednej z moich feralnych podróży z Londynu do Macedonii przez Sofię. W moje wspomnienia został wpleciony wątek tragicznej historii Eleny, profesorki uniwersytetu w Sofii, która w ostatniej scenie popełnia samobójstwo. Ten i wiele innych wątków tego dramatu, to zwykła literacka fikcja. Piszę o tym, bo wiele osób uwierzyło w to, że to ja byłem powodem samobójstwa bułgarskiej intelektualistki.
Realizacja tego tekstu została określona przez krytyków jako nowa jakość w polskim teatrze, coś w rodzaju polskiego stand up commedy, co oczywiście nie jest prawdą, ale póki wspomniana wersja sceniczna zbierała pochwały i gratulacje, jakoś specjalnie nie protestowałem...
Osoby:
Narrator, Elena, Zlatko, Kobieta w cieniu, Mężczyzna w cieniu.
Po tym, jak mi Roger odpuścił kilka dni wolnego, zadzwoniłem szybko do mojego agenta podróży, a on do mnie od razu: ze mną tym razem nic nie załatwisz, niestety nie mogę ci pomóc. Dzwoń do Balkan Airlines. No to dzwonię. Balkan Airlines? Balkan Airlines, proszę, czym mogę panu służyć? Proszę o bilet ...- nie ma problemu ...- ile kosztuje? ...- 500 funtów. Ile? Myślałem, że mnie krew zaleje! Gdzie Rzym a gdzie Krym! Przecież lecę do Sofii, a płacę, jakbym leciał do Australii. Całe moje honorarium za występ w Skopje, mówiłem już, że mam tam granie na festiwalu, całe moje honorarium pójdzie na ten bilet! Psia mać!!! No, ale co robić. Gdybym wcześniej nie obiecał Rogerowi, że na pewno polecę do Sofii, z powodu Eleny, pamiętacie Elenę, prawda, - to pewnie bym zrezygnował. Srał pies. O.K.! W porządku. Dobra. Jestem na lotnisku.. Wylot mam za 15 minut. Czekam. Mija 15 minut i nic. Nikt nas nie woła. Żadnej stuardessy przy gejcie. Tam pusto, przy gejcie znaczy się, a tu sala pełna ludzi już ustawionych w kolejce jak trzeba. Stoimy następne 10 minut i ...nic. Nikt się pojawia. Z facetem stojącym obok mnie, od razu dochodzimy do wniosku, że to skandal. Jak tak można! Ani przepraszam, ani pocałuj mnie w dupę! Po godzinie pojawia się stuard i oznajmia po bułgarsku, że z powodów technicznych lot zostanie opóźniony o 30 minut. Ja rozumiem, więc tłumaczę głośno, to co powiedział - na angielski. Czemu od razu nam nie powiedziano!? Nikt by nie stał w kolejce do gejtu! Skandal! Obok słyszę, że to nie po raz pierwszy. Jeden z Bułgarów oczekujących na wylot, dobrze ubrany, elegancki, krzyczy: Krowy pasać a nie latać! No... nieźle jak na początek. Kolejka się rozsypuje, każdy zajmuje jakieś miejsce w poczekalni. Przez następne 20 minut praktycznie nic się nie dzieje. Już prawie 2 godziny temu powinniśmy wylecieć, ale jak na razie uprawiamy lotnictwo miejscowe... Najgorsze, że się nie da palić. A palić się chce jak cholera. Dziewczyna naprzeciwko mnie wyjmuje takie małe zawiniątko, potem paczkę papierosów, z jednego z nich wysypuje trochę tytoniu, poczym puste miejsce nabija zawartością zawiniątka, i spokojnie zapala. Kiedy wypuściła pierwszy kłębek dymu przysunąłem się trochę, żeby zagarnąć nieco dla siebie. Od razu przypomniały mi się moje studenckie lata. Koło nas zrobiło się jakby więcej miejsca. W następnej minucie przybiegła stuardessa i poprosiła ją o zgaszenie, grzecznie wyjaśniając, że palenie tytoniu jest zabronione, zwłaszcza marihuany. I tak jak szybko wpadła, tak szybko wypadła, i nawet nie zdążyliśmy się dowiedzieć, kiedy wreszcie polecimy. Dziewczyna wstała, przeciągnęła się leniwie i nagle ni z gruchy ni z pietruchy zaczęła fakać, dosłownie jak kaczka, na cały głos: Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck! Fuck!. Jak kaczka! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem w życiu.... Po 10 minutach fakania, spokojnie położyła się na podłodze i zasnęła. Patrzyłem na nią jak urzeczony. Następne 2 godziny minęły nam spokojnie. Nikt już nie miał siły robić awantury. Po 5 godzinach oczekiwania ekipa stuardów spokojnie weszła do gejtu i poprosiła nas o przygotowanie kart. Oh... lecimy. Jak dobrze.
(...)
/ELENA i ZLATKO w tym samym miejscu./
ELENA
Zastanowiło mnie to co powiedziałeś niedawno.
ZLATKO
A co według ciebie powiedziałem niedawno.
ELENA
To, że mi się nie uda.
ZLATKO
Bo to prawda. Nie masz szans. Jesteś bez szans, kochanie.
/śmieje się/
ELENA
Co cię tak bawi?
ZLATKO
To, że jesteś bez szans.
ELENA
Tak? Może mi w końcu powiesz, do jasnej cholery, dlaczego!
ZLATKO
Oooo! Jaka zdenerwowana! Zdenerwowałaś się, prawda?
ELENA
Tak, zdenerwowałam się, to prawda. A ciebie to bawi. Tak. Bawi cię to, że się denerwuję. Bawi cię denerwowanie mnie, no powiedz, że cię bawi... zabawne co? Ha, ha, ha ..../parodiuje ZLATKA, co jeszcze bardziej wprawia go w wesołość/
ZLATKO
Daj spokój, no już, przestań! I tak się nie domyślisz.
ELENA
Mam już tego dość. Tu nie chodzi o puzzle. Tu chodzi o coś więcej, tak..?
ZLATKO
Chodzi o puzzle i o coś więcej.
ELENA.
Dobrze. Rozumiem. Porozmawiajmy teraz o puzzlach. Najpierw porozmawiamy o puzzlach, potem powiesz mi, co się za tym kryje. No to, co z tymi puzzlami...?
ZLATKO
/udaje zdziwienie/
Ah, puzzle! A z puzzlami, to jest tak, że ci ich zabraknie. Jak nie ma wszystkich puzzli, to się nie uda. Nie ma puzzli... katastrofa! Nic nie będzie pasowało. Wystarczy, że jednego zabraknie i wszystko na nic.
ELENA
Nudny jesteś.
ZLATKO
Twój mąż cię nudzi. Zlatko, mówisz sobie, oh, Zlatko, jesteś nudny jak flaki z olejem! I co robi żona, kiedy ją nudzi mąż?
ELENA
Idzie do kochanka.
ZLATKO
Oh, nie...! To byłoby zbyt proste. Chociaż....Tak, owszem. Tak też może być. /śmieje się/ Ale nie ty...Ty... masz inne sposoby. Twoim sposobem na nudę są te małe kawałeczki tektury.
/bierze kilka z nich i rzuca gdzieś obok,/
ELENA
Dajmy temu spokój. Męczy mnie to.
/miesza i rozrzuca puzzle, kilka z nich spada na podłogę/
ZLATKO
Pozbieraj. Policz. Bo jak zabraknie, to katastrofa...
ELENA
O to chodzi. Zabrałeś kilka kawałków, tak? Wziąłeś, tak? Po co?
ZLATKO
Żeby wysłać.
ELENA
Wysłać? Gdzie? Komu? I po co?
/ ZLATKO nie odpowiada, wychodzi, uśmiecha się tajemniczo/
ELENA
Znowu idziesz na pocztę.
ZLATKO
Tak.
ELENA
Kocham cię.
ZLATKO
Mogę już iść?
ELENA
Kocham cię, Zlatko.
ZLATKO
Naprawdę chcę już iść.
ELENA
Zlatko!
ZLATKO
Co?
ELENA
Nie idź. Zlatko. Zostań. Proszę cię, Zlatko.
ZLATKO
Co z tobą? Co ty! Chyba nie chcesz się wycofać. Chcesz? Chcesz tego, tak? Chcesz się wycofać? Dobrze, jak chcesz. Proszę dzwoń. Nie? Chcesz mogę zadzwonić. Zadzwonimy i powiemy: Elena się wycofuje. Zakończymy te farsę przed czasem. Proszę.
/podaje jej aparat telefoniczny/
ELENA
Nie, nie chcę. Idź, Zlatko, idź.
/po jego wyjściu, Elena zbiera puzzle ze stołu, wyjmuje nowe pudełko i rozkłada od nowa/ ...