Lumino Bootstrap 4.0 Columns

Lumino Bootstrap 4.0 Columns

K. D / REALIZACJE 2018

ImageTesinske Divadlo / Scena Polska, Cz. Cieszyn
Petr Zelenka
JOB INTERVIEWS
Przekład: Krystyna Krauze
Reżyseria: Katarzyna Deszcz
Scenografia, kostiumy, wizualizacje: Andrzej Sadowski
Asystentka reżysera: Małgorzata Pikus
Obsada:
Małgorzata Pikus, Mariusz Osmelak, Rafał Walentowicz, Dariusz Waraksa, Lidia Chrzanówna, Marcin Kaleta, Grzegorz Widera, Joanna Litwin, Tomasz Kłaptocz, Patrycja Sikora, Barbara Szotek-Stonawski, Anna Paprzyca
Sufler: Anna Kaczmarska
Inspicjent: Iwona Bajger

Premiera: 24 lutego 2018, TD


Foto: Karin Dziatkova


Spektakl zaproszony do udziału w Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Bez Granic 2018


/.../ Aktualność napisanej kilka lat temu sztuki „Job Interviews” odnajduję w przekazie, że ilekroć porzucamy pewne fundamenty w życiu jak rodzina, przyjaźń, szczerość, miłość, zaufanie na rzecz gonitwy za pracą, pieniądzem i sławą czeka nas żałosny koniec. Po co nam pieniądze, kiedy jesteśmy chorzy i samotni? To pytanie na pewno nie jest odkrywcze, ale wciąż bardzo aktualne. Właściwie w momencie, gdy coraz więcej z nas gubi kompas moralny, ten przekaz staje się z dnia na dzień coraz mocniej na czasie.
25 / 02 / 2018 / Małgorzata Bryl-Sikorska


 

Image

Teatr Ludowy w Krakowie
Pawło Arje
NA POCZĄTKU I NA KOŃCU CZASU
Przekład: Anna Korzeniowska - Bihun
Reżyseria: Katarzyna Deszcz
Scenografia, kostiumy, wizualizacje: Andrzej Sadowski
Obsada:
Marta Bizoń, Elżbieta Karkoszka/ gościnnie, Juliusz Krzysztof Warunek/ gościnnie, Wojciech Dawid Terechowicz/ gościnnie, Andrzej Popiel/ gościnnie, Michał Sikorski/ gościnnie
Premiera: 20 października 2018 r


Foto: Klaudyna Schubert
Teatr Ludowy →


/.../ Właściwie wszyscy aktorzy w tym niezwykłym przedstawieniu zbudowali świetnie ustawione role. Bezbłędnie i konsekwentnie docierają do prawdy postaci, budują cielesne zachowania. Siła tych kreacji nie leży w nadmiernym szafowaniu gestami, charakterystycznym sposobie mówienia, ale przeciwnie, w swoistym wyciszeniu, ograniczeniu, w ostrożnym gospodarowaniu środkami aktorskimi. Tak właśnie budowana jest postać córki, która sprawia wrażenie wycofanej, nieustannie ustępującej – choć nie oznacza to, że Marta Bizoń gra jakąś wyciszoną myszkę. Wręcz przeciwnie, potrafi się sprzeciwić matce, kłócić. To wycofanie jest raczej w niej, jest jej cechą wewnętrzną, codzienną, przyrodzoną. Na dodatek córka ciągle kasła, sprawia wrażenie nieuleczalnie chorej. Tym mocniej wybrzmiewa brutalna scena, gdy babka wysyła ją po antybiotyki dla wnuka do miasta. Córka wróci z niczym, bo brakło pieniędzy, a może brakło zdecydowania. Dochodzi do tragicznego starcia córki z matką. Jak mogłaś wrócić z niczym? – zdaje się pytać babka. Matka powinna przecież dla dziecka zabić, ukraść... Nie wolno było ci wrócić z niczym – oskarża.

Te wszystkie kulminacyjne sceny spektaklu rodzą się jakby mimochodem. Nie ma w przedstawieniu brutalności, gwałtowności albo inaczej... ona jest, drapieżna i mocna, ale skryta głęboko w człowieku. Spektakl nie potrzebuje brutalnych, przejaskrawionych środków aktorskich, by ukazać krańcowe dylematy i ludzkie spory. Także, by ukazać śmierć. Tadeusz Kornaś /teatralny.pl

Image

Teatr Nowy z Zabrzu
Koffi Kwahulé
NEMA 
Przekład: Jan Nowak
Reżyseria: Katarzyna Deszcz
Scenografia, kostiumy: Andrzej Sadowski
Inspicjent/sufler: Grażyna Nowosielska 
Obsada:
ANNA KONIECZNA, DANUTA LEWANDOWSKA, JOANNA ROMANIAK, DAGMARA NOSZCZYK, ROBERT LUBAWY, ANDRZEJ KROCZYŃSKI 
Premiera: 28 kwietnia 2018 r.


Foto: Paweł Janicki


 18. Ogólnopolski Festiwal Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona":
- nagroda aktorska Jury dla Danuty Lewandowskiej
- nagroda Jury Młodych dla Katarzyny Deszcz za trafne ukazanie problemu społecznego.

 Link do Teatru Nowego w Zabrzu: Teatr Nowy →


/.../ Tytułowa postać sztuki, Nema (co może się polskim widzom kojarzyć ze słowem „niema”, niemogąca mówić, nie potrafiąca opowiadać o swoim cierpieniu), jest wytatuowaną henną imigrantką z Mahrebu, służącą w domu Idalii. Joanna Romaniak gra ją na milczeniu, spokoju, cieple, które skrywa wewnętrzne piekło. Bo jej mąż Nicolas (Andrzej Kroczyński) – przebrany w muzułmański strój sprzedawca kwiatów i koneser muzyki operowej – bije ją i dręczy, pomylił pożądanie z biciem. Idalia Koniecznej przygląda się śladom na ciele tamtej kobiety ze wstrętem i przerażeniem, namawia do oporu, próbuje ratować ofiarę przemocy. I to jest działanie zastępcze, bo odsuwa tym samym od siebie świadomość, że w jej związku z Benjaminem (Robert Lubawy) zaczyna się coś psuć. Mężczyzna jest zazdrosny o jej awans, nie może zaakceptować tego, że jest jej podwładnym w pracy. Werbalne dręczenie zmienia się w próby rękoczynów. Benjamin wynajmuje Nicolasa, żeby pobił jego żonę, w końcu sam spróbuje zakończyć sprawę.

W przedstawieniu Deszcz nie tyle ciekawa jest ta spirala nienawiści do najbliższej osoby, co właśnie reakcja Idalii. Idalia – w końcu mądra, przedsiębiorcza, niezależna kobieta – nie chce nic widzieć, nie reaguje na eskalację nienawistnych gestów wobec niej. Traktuje męża najpierw z czułością połączoną z pobłażaniem, potem staje się dla niej przeźroczysty. Tylko że ta przeźroczystość wiążę się z niewidzeniem zagrożenia. Idalia Koniecznej powoli zamyka się w takim niewidzialnym pancerzu, jest sama w swoim cierpieniu, wszystko po niej spływa. Bo przecież pani menedżer odnosząca sukcesy nie może być ofiarą, zwierzyną łowną, kimś takim może być tylko Nema, biedna, klasowo i religijnie naznaczona.

W najlepszej scenie spektaklu erotyczna scena w łazience między Idalią i Benjaminem zmienia się w horror. Mamy nagą kobietę i nagiego mężczyznę. Najpierw on łamie zasadę intymności, wdziera się w jej przestrzeń, potem próbuje gwałtu, wreszcie zabójstwa. Konieczna desperacko walczy o życie, kolega aktor zanurza jej głowę pod wodą i długo trzyma, ręce i nogi Idalii trzepią się o brzegi wanny.

W tym dziwnie spękanym choć realistycznym i obyczajowym spektaklu w zabijanej bezbronnej Idalii coś pęka. I choć to Nema zabija Benjamina, upokorzona bizneswoman bierze winę na siebie. Ona powinna to zrobić wcześniej, zareagować, rozszyfrować intencje, ona winna wiedzieć, jak się bronić, jak działać. Niczego nie zrobiła. Oślepła. Nawet nie można powiedzieć, że z miłości. Raczej z niemożność przyjęcia założenia: jestem ofiarą. W tej nagiej Ance Koniecznej szamoczącej się na scenie w wannie z zimną wodą widzę większą metaforę losu polskich kobiet niż w połowie ostatnich zaangażowanych spektakli Mai Kleczewskiej. Jeśli pamiętacie straszny krzyk Koniecznej, grającej Katarzynę Surmiak-Domańską w Ku Klux Klanie, krzyk, który brał się z niemożności wytrzymania piętrowego kłamstwa amerykańskiego rasizmu, ze słodyczy i dobroduszności skrywającej nienawiść i głupotę, to teraz nałóżcie sobie ten krzyk na scenę z Nemy. Zrozumiecie, czemu go tam „NIE MA”.     
Łukasz Drewniak /K/213: Trzy wysokie kobiety/ teatralny.pl

 Link do źródła: →